Pod koniec 3 klasy wiedziałem, że na pewno muszę dużo powtórzyć z ostatnich 3 lat. Oceniam, że mógłbym zdobyć jakoś 30% z matury rozszerzonej na tamten moment, a moim celem było 90%, żeby dostać się na uczelnie, na którą zawsze chciałem iść.
Progres dzięki kursowi ze Szkoły Maturzystów osiągnąłem ogromny. Na pewno zrozumiałem wiele ważnych zależności w matematyce, które pomogły rozwijać się jeszcze szybciej. Z wyników niezadowalających (z jednej z matur próbnych osiągnąłem 5 pkt. za jedno zadanie, a z innej grudniowej udało mi się zdobyć 50% z matury rozszerzonej) poczyniłem znaczne postępy, dzięki czemu moje ostanie z przerobionych arkuszy dawały mi zadowalający wynik około 80%. Ostatecznie z właściwej majowej matury zdobyłem 70%, z których nie jestem może do końca zadowolony, ale progres i tak był ogromny.
a) Motywacja do osiągnięcia wysokiego wyniku, który osiąga mały procent studentów, jak i również determinacja do otworzenia sobie drogi do spełnienia swojego marzenia o eksplorowaniu kosmosu.
b) Systematyczność. Uczyłem się codziennie, czasami z 1h, czasami 3h, ale cieszyłem się z tego, że udało mi się osiągnąć motywacje do codziennej pracy, która dała owoce. Dodatkowo, pomógł mi wyjazd do Zakopanego organizowany przez Szkołę Maturzystów, ponieważ poznałem wielu ludzi, dla których jak i dla mnie, matematyka nie jest nudnym liczeniem, a kolejną zabawa w tym ciekawym życiu.
c) Częste popełnianie błędów. Brzmi to dziwnie, ale popełnianie błędów to najważniejszą rzecz w nauce, gdyż człowiek uczy się ich nie popełniać w miejscach, w których już się to wcześniej zdarzyło.
Moja odpowiedź brzmi nie. Uważam, że system edukacji jest przestarzały i lekcje powinny bardziej wyglądać jak te z kursu Szkoły Maturzystów, niż jako ciężka nauka czegoś, co czasami jesteśmy w stanie znaleźć w parę sekund w internecie. Oczywiście, powszechna wiedza moim zdaniem rozwija, ale ja starałem się ją zbierać podczas ciekawych podcastów, artykułów lub w trakcie Pańskiego kursu.
Najwięcej czasu poświęcałem na matury, które były mi potrzebne, a na resztę uczyłem się na zajęciach lub poświęcałem dosłownie chwilę czasu pomiędzy nauką matematyki i angielskiego. Na maturę ustną z polskiego zacząłem uczyć się najpóźniej i nie żałuję tego.
Ja akurat nie organizowałem sobie czasu pewnie w taki sposób jak inni. Starałem się sobie dawać ramy czasowe, np. dzisiaj zrobię tyle lub tyle, zagram tyle lub tyle, ponieważ uważam, że czasami trzeba być elastycznym, mając mały plan. Jednak moim zdaniem robienie sobie codziennych planów podczas nudzenia się jest ważną umiejętnością, którą chciałbym w sobie wyrobić.
Na pewno nie zrobiłbym sobie długiej przerwy po chorobie. Około lutego zachorowałem na 2 tyg., a za naukę zabrałem się po miesiącu. Uważam, że to był wielki błąd, przez który straciłem trochę procent z ostatecznego wyniku. Dodatkowo zadawałbym więcej pytań na forum lub rozmawiał o zadaniach, bo to pomaga, tak zobaczyć ich rozwiązania z innych stron.
Na pewno codzienna praca, czasami krótsza, czasami dłuższa. Robienie przerw również bardzo mi pomagało, czyli 45 minut nauki i 10 minut przerwy, albo 30 minut nauki, 5 minut przerwy.
Kolejna sprawa to właśnie popełnianie błędów. Myślę, że bardzo to wpłynęło na mój rozwój, bo mogłem je korygować i przy następnych zadaniach tego
typu zwracałem bardziej uwagę na możliwe do popełnienia ewentualne pomyłki.
Na pewno zabawne podejście do matematyki. Nie sztywna szkolna nauka, tylko to, co zawsze chciałem robić z ludźmi, wspólne rozwiązywanie problemów na równi. Jako prowadzący kursów maturalnych ze Szkoły Maturzystów nie stawiał Pan siebie wyżej pomimo zaszczytnego tytułu wyższego. Uważam, że Pan był inspirującym nauczycielem i chciałbym uczyć innych tak samo, jeżeli kiedyś będę miał ową możliwość. Dodatkowo, w trakcie wspomnianych kursów bardzo dogłębnie przerabiał Pan każdy temat, co pomagało go lepiej zrozumieć, tym bardziej mi, bo ja kocham szczegóły.
Aktualnie jestem na Politechnice Gdańskiej i studiuję elektronikę i telekomunikację. Uważam, że najważniejszą radą jest to, aby wiedzieć, że matura to nie jest nic strasznego, tylko kolejny egzamin. Potem jest ich tylko więcej. Uważam, że każdy wybiera własną ścieżkę, więc rady dokładnej nie dam. Niech każdy idzie tam, gdzie coś go najbardziej przyciąga, co może stać się częścią jego życia. Czasy są niepewne pod względem rozwoju technologii i nie wiadomo, co się wydarzy, więc trzeba zająć się tym, co się lubi, a może w przyszłości stworzy się nowy zawód, w którym potrzebne będą umiejętności z pracy, która już wymarła.